Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 158.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wślad za nim nieustannie, postanowiwszy nie zaniedbywać swych badań, dla których zapał doznany pochłaniał mię całkowicie. Podczas naszego biegu, słońce ukazało się na niebie i, gdyśmy raz jeszcze dotarli do kupieckiej dzielnicy ludnego miasta, a mianowicie do ulicy, gdzie stał hotel D., — ten ostatni miał pozór życia i ulicznego ruchu, dorównywający niemal temu, który oglądałem poprzedniego wieczoru. I tam — wśród wzrastającego wciąż natłoku, długo jeszcze trwałem w mej pogoni za nieznajomym. Lecz ów swym zwyczajem chodził tam i z powrotem i przez dzień cały nie wysuwał się po za kres wrzenia tej ulicy. I, gdy zbliżyły się zmierzchy drugiego z kolei wieczoru, uczułem znużenie śmiertelne i, przystanąwszy nawprost błędnego starca, spojrzałem mu w oczy nieustraszenie.
Nie zwrócił na mnie uwagi, jeno ponownie rozpoczął swe marsze uroczyste podczas, gdy, zaniechawszy swej pogoni, przystanąłem, pogrążony w zadumie.
— Ten starzec — rzekłem wreszcie do siebie — jest symbolem i geniuszem straszliwej zbrodni. Unika przebywania sam na sam ze sobą. To — człowiek tłumu.