Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 241.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nych drogach, na których mógł się odbyć tak cudaczny i nagły przewrót. Lecz rozmyślania owe nie miały nic wspólnego z idyosynkrazyą mej choroby; były tego rodzaju, że mogłyby w podobnych okolicznościach nawiedzić pierwszego lepszego śmiertelnika. Co się tyczy choroby, wiernej swym własnym zamysłom, znalazła ona strawę w zmianach mniej ważnych, lecz badziej[1] uderzających, które się zaznaczały w istocie fizycznej Berenice, w szczególnem a straszliwem rozprzężeniu jej tożsamości osobistej. W najsłodszych dniach rozkwitu jej nieporównanego piękna, nie kochałem jej nigdy, jestem tego aż nadto pewien. W mojem dziwacznie zboczonem życiu nie doznawałem nigdy uczuć, z serca pochodzących, i namiętności moje zawsze wylęgały się w mrokach rozumu. Po przez biel zmierzchową, — w południe, w pośród zwikłanych cieniów leśnych, — i nocą w ciszy mej biblioteki, — jawiła się mym oczom i oglądałem ją — nie jako Berenice żywą i dyszącą, lecz jako Berenice w snach przywidzianą, — nie jako istotę ziemską, istotę cielesną, lecz jako widmo owej istoty, — nie jako zdobycz ukochań, lecz jako po-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – bardziej.