Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 030.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szmaragdowego ukosa poczyna się jej państwo kryształowe.
Stanowisko moje pozwalało mi ogarnąć jednym rzutem oka obydwa krańce wysepki — wschodni i zachodni — i dostrzegłem w ich pozorach różnicę, dziwnie podkreśloną. Zachód był od końca do końca jednym jaśniejącym haremem ogrodowych przepychów. Żarzył się i szkarłacił pod zezem oka słonecznego i uśmiechał się ekstatycznie całem swem rozkwieceniem. Murawa była niska, prężna, wonna i asfodelami zatrzęsiona. Drzewa były gibkie, radosne, proste, bujne, smukłe i czarowne — kształtem i ulistwieniem wschodniej roślinności pokrewne, — o korze gładkiej, połyskliwej i różnobarwnej. Rzekłbyś, iż wszędy krążyło otchłanne poczucie życia i wesela, a chociaż niebiosa nie tchnęły żadnego powiewu, wszystko wszakże roiło się pozornie, dzięki niezliczonej gromadzie motyli, które w swych zalotnych pościgach i zygzagach powietrznych mogły się wydać oku — oskrzydlonymi tulipanami. Drugi brzeg wyspy — brzeg wschodni — zawieruszył się w cieniu najgłębszym. Tam — melancholia ponura, lecz pełna uciszenia i czaru, przesła-