Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 064.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

począć? Był to szmer głuchy, zdławiony, częstotliwy, szmer niezwykle podobny do tego, który wytwarza zegarek, owinięty w watę.
Oddychałem z trudnością. Urzędnicy nie słyszeli jeszcze. Zacząłem gadać szybciej, i z większą gwałtownością, ale szmer wzmagał się nieustannie. Wstałem i wszcząłem spór o jakieś drobnostki w tonie wielce wzniosłym, z przydatkiem gestów popędliwych, lecz szmer się wzmagał — wzmagał nieustannie. Czemuż ci ludzie nie chcą stąd odejść? Tam i sam — ciężkimi i wielkimi krokami zacząłem odmierzać pokój, jakby rozjątrzony uwagami moich rozmówców. Lecz szmer wzrastał miarowo. O, Boże! Cóż miałem począć? Burzyłem się — plotłem trzy po trzy — przeklinałem. Poruszałem krzesłem, na którem siedziałem, szurałem niem po podłodze. Wszakże szmer wciąż trwał i wzmagał się bez końca. Krzepnął coraz bardziej — coraz bardziej i wciąż coraz bardziej. A goście wciąż gadali — i uśmiechali się — i żartowali. Możliweż-to, że nic nie usłyszeli? Boże wszechmogący! Nie, nie! Słyszeli! — Domyślali się! — Wiedzieli! Bawili się je-