Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 081.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kilka nadwątlonych promieni na żywą zawartość muru.
Szereg tęgich krzyków, krzyków przenikliwych wybuchnął nagle z gardzieli uwięzionej postaci — i, że tak powiem, wstecz mię przemocą odrzucił. Wahałem się przez chwilę — dreszcz mię przejął. Obnażyłem szpadę i jąłem nią wnękę nawskroś pustoszyć... Chwila wszakże zastanowienia wystarczyła, abym się uspokoił.
Położyłem dłoń na litym murze podziemi, i wróciła mi pewność całkowita. Zbliżyłem się do muru. Wynalazłem odpowiedź zwrotną na wycia mego ptaszka. Stowarzyszyłem się z niemi echem i wtórem, — prześcignąłem je w rozmiarach i napięciach. Oto — na jaki wpadłem pomysł, — i krzykacz — zamilkł.
Była północ — i trud mój dobiegał do końca. Dopełniłem ósmego, dziewiątego i dziesiątego pokładu. Wykończyłem część jedenastego i ostatniego. Pozostało mi — przystosowanie i zasklepienie jednego tylko kamienia. Podźwignąłem go z wysiłkiem, — i umieściłem mniej więcej na stanowisku upatrzonem. Lecz w tej właśnie chwili z wnęki wybuchnął śmiech