Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

było. Z przerażeniem — — powtarzam — ponieważ trawiło mię pragnienie nieznośne. Pomyślałem, iż moi oprawcy zamierzyli między innemi aż do obłędu rozjątrzyć owo pragnienie, jadło bowiem, zawarte w półmisku, było mięsem, zapalczywie przyprawionem.
Uniosłem oczy ku górze i jąłem badać strop mego więzienia. Był trzydziestu lub czterdziestu stóp wysokości i budową wielce przypominał boczne ściany. Tkwiąca na jednej z jego płyt, osobliwie cudaczna postać przykuła całkowicie moją uwagę. Była to — pendzlem robiona — postać Czasu, jak go się zazwyczaj wyobraża, z tą jeno różnicą, że zamiast kosy dzierżył przedmiot, który na pierwszy rzut oka wziąłem za rysunek olbrzymiego wahadła, jakie spotyka się w starych, pradawnych zegarach. Było jednakże w tem narzędziu coś, co mię zmusiło do przyglądania mu się z większą uwagą. Śledząc je nawprost, z oczyma, utwionemi w górze — ponieważ znajdowało się właśnie ponade mną, — uroiłem sobie, iż widzę jego poruszenia. W chwilę potem urojenie moje okazało się rzeczywistością. Średnica jego wahań była krótka