Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nadaremniebym opisywał przerażenie, z którem podpatrzyłem, że jego dolną kończynę stanowi, połyskujący stalą, półksiężyc, długości mniej więcej jednej stopy — od rogu do rogu. Rogi wzwyż się wspinały, zaś dolne zakrzywienie było widocznie tak ostre, jak brzytwa. I jako brzytwa, zdawał się ciężki i tęgi, oraz, poczynając od kończyn, szerzył się w kształt płaski i nieugięty. Przystosowany był do ciężkiego, miedzianego pręta, zaś całość, kołysząc się na przekrój przestrzeni, wydawała poświst.
Nie mogłem dłużej wątpić o losie, który mi zgotowała okrutna wynalazczość mnichów.
Nie uszło domysłów straży Inkwizycyjnej wykrycie przeze mnie studni — studni, której okropności zachowano dla tak zuchwałego, jak ja, heretyka — studni, odwzoru piekieł, którą zdanie ogólne uważało za Ultima Thule wszelkiej kaźni tutejszej! Uniknąłem nura dzięki najmniej spodziewanemu zbiegowi okoliczności, a wiedziałem, że sztuka przedzierzgania męki w zasadzkę i niespodziankę stanowiła poważną gałąź tego całego fantastycznego układu potajemnych kaźni.