Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Tedy, chybiwszy mej zaguby w otchłani, zamiar szatański wyłączał strącenie mię tam wbrew woli. Poślubiono mię przeto — i tym razem bez możliwości wyboru — śmierci odmiennej i łagodniejszej! Uśmiechnąłem się niemal w mej męce na myśl o szczególnym użytku, którym zrobił z tego słowa.
Po cóż mam mówić o długich, zbyt długich godzinach przerażenia, w których czasie liczyłem rozedrgane kołysania się stali. Piędź po piędzi — źdźbło po źdźble — dokonywała stal stopniowego opadania, pochwytnego zaledwo w przerwach czasu, które mi się zdawały wiekami — i wciąż się opuszczała — wciąż niżej — wciąż niżej. Minęły dnie — dni kilka, być może, minęło, zanim stal owa jęła się kołysać do tyla w mojem pobliżu, że muskał mię jej dech ostry. Zapach szlifowanej stali wnikał do mych nozdrzy. Błagałem niebo — znużyłem je swojem błaganiem — by mi zwoliło szybszego znijścia tej stali. Bezrozumny, oszalały — siliłem się unieść z miejsca, by iść na spotkanie tej straszliwej, przepełnionej ruchem szablicy. A potem zapadałem się nagle w wielką ciszę — i trwałem — roz-