Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czegoś, co mogę jeno określić, jako niedokształtowaną połowę tej myśli o wyzwoleniu, o której już napomknąłem, a której jedna tylko połowa mgliście świtała mi w mózgu wówczas, gdym pokarm do warg spalonych unosił. Obecnie myśl w całej pełni zjawiła się przede mną — niepewna, zaledwo do życia powołana, zaledwo ukształtowana, lecz w każdym razie całkowita. Niezwłocznie, z rozpaczliwym wysiłkiem przystąpiłem do jej wykonania.
Od kilku godzin bezpośrednie pobliże wzniesienia, na którem leżałem, roiło się poprostu od szczurów. Zgiełkliwe, zuchwałe, żarłoczne — przeszywały mię czerwonem ślepiem, jakby wyczekując jeno mego znieruchomienia, aby swój łup ze mnie uczynić. Jakiż to pokarm — myślałem — dawała im zazwyczaj ta studnia? Prócz małej odrobiny, pożarły wbrew usilnie czynionym przeze mnie przeszkodom — zawartość półmiska. Dłoń moja nabyła nałogowego krążenia tam i z powrotem, oraz kołysania się nad półmiskiem, — i, po pewnym czasie, machinalna jednostajność ruchu pozbawiła go skutecznego działania. Plugawstwo