Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żar. Wstręt, któremu nazwy jeszcze nie nadano, wezbrał mi w piersiach i przyprawił o zimne poty, jak przy gwałtownych wymiotach. Jeszcze chwila, a czułem, że skończą się potworne zabiegi. Czułem dobitnie rozluźnienie więzów. Wiedziałem, że zostały przecięte więcej, niźli w jednem miejscu. Z nieludzką stanowczością trwałem — nieruchomy. Nie omyliły mię moje rachuby — i męki moje nie spełzły na niczem. Po pewnym czasie uczułem, żem — wolny. Pas zwisał strzępami wokół mego ciała. Wszakże wahadło w swym biegu już dotarło do mych piersi. Już przecięło sukno mej szaty. Już przebodło pod nią — koszulę. Jeszcze dwa przeloty — i uczułem ból ostry, przenikający wszystkie moje nerwy. Lecz wybiła godzina zbawienia. Na jedno skinienie mej dłoni — tłum mych oswobodzicieli pierzchnął zgiełkliwie. Ruchem spokojnym i stanowczym, — obmyślonym a nieznacznym — wymknąłem się — powolny i spłaszczony — kleszczom rzemienia i ciosom szablicy. W tej chwili przynajmniej byłem wolny.
Wolny! — i w szponach Inkwizycyi! Zaledwo opuściłem mój barłóg przerażeń,