Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 128.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zniechęcony, powstał, — tajemnica przeobrażania się komnaty odsłoniła się znienacka mym domysłom.
Zauważyłem, że, chociaż zarysy postaci ściennych były dość wyraźne, barwy zato zdawały się zatarte i niepewne. Barwy te nabrały przed chwilą i co chwila jeszcze nabierały wyraźniejszego i bardziej skupionego połysku, nadającego owym fantastycznym i szatańskim postaciom pozór, który mógłby przyprawić o dreszcz nerwy o wiele od moich mocniejsze. Drapieżnie i złowieszczo migotliwe ślepia demonów wpijały się we mnie z tysiąca zakątków, gdziem się pierwotnie nie spodziewał ich obecności, i płonęły grobowem zarzewiem ognia, który koniecznie, lecz napróżno chciałem uważać za — urojony.
Urojony! — Dość mi było odetchnąć, aby przywiać nozdrzom wypar rozgrzanego żelaza! Dławiący zaduch szerzył się w więzieniu! Co raz wnętrzniejszy żar trwalił się w ślepiach, utkwionych w mej męce. Coraz możniejsza purpura utwierdzała się na powierzchni tych potwornych, krwawych malowideł! Zbrakło mi tchu! Dyszałem z trudnością! Nie mogłem wątpić o zamiarach mych katów —