Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 158.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gotrwale i tak jędrnie, że — zważywszy na odętość gwardyana i na wielkość oraz próżnię skrzypki — można było przysiądz, iż cały regiment tęgich bębnów grał pobudkę dyabelską na dzwonnej wieży Vondervotteimittiss'u.
Niewiadomo, do jakich rozpaczliwych czynów zemsty mogłaby doprowadzić mieszkańców owa napaść, godna oburzenia, gdyby nie ta wielce poważna okoliczność, iż do południa brakowało jeno pół sekundy. Dzwon za chwilę miał wydzwonić godzinę, zaś było to sprawą bezwzględnej i wyższej konieczności, aby każdy miał na oku swój zegarek. A tymczasem stało się oczywistością, że właśnie w tej chwili zuchwalec, zapodziany w dzwonnicy, ma coś przeciwko dzwonowi i wtrąca się nie do swoich rzeczy.
Lecz, ponieważ dzwon zaczął dzwonić, nikt nie miał czasu na śledzenie ruchów zdrajcy, gdyż każdy natężył uszu gwoli rachowania uderzeń.
— „Raz!“ — zawołał dzwon.
„Rass“ — odpowiedział z głębi każdego, obitego skórą fotela każdy wiekowy a tyci jegomość z Vondervotteimittiss'u.