Mequinez, która dobrą kobietę polubiła serdecznie i opiekowała się nią najtroskliwiej.
Biedna kobieta była już słaba nieco, kiedy inżynierowi Mequinez wypadło niespodzianie opuścić Buenos Aires, wprędce jednak wyborny klimat Kordowy powrócił jej siły.
Ale kiedy na listy pisane i do męża i do owego krewniaka nie otrzymała żadnej odpowiedzi, przeczucie jakiegoś nieszczęścia, obawa ciągła, w której żyła z dnia na dzień, pozbawiona wszelkich wieści o dzieciach, o domu, wahanie czy jechać, czy zostać, szalony niepokój odbierający jej sen w nocy i możność posiłku we dnie, wszystko to pogorszyło stan jej w niezwykły sposób. W końcu rozwinęła się choroba groźna, jakieś ostre, wewnętrzne zapalenie, które ją od dni piętnastu trzymało pomiędzy życiem a śmiercią. Żeby ocalić to życie, trzeba było zdecydować się na operację chirurgiczną.
I właśnie w chwili, kiedy jej wzywał jej Marek, państwo Mequinez stali oboje przy jej łóżku przekładając jej łagodnymi słowy, dlaczego operacja ta konieczną była, a ona upierała się płacząc, że jej nie chce.
Zdolny lekarz z Tucuman zeszłego już tygodnia przybył tu napróżno.
— Nie, drodzy państwo! — mówiła słabym głosem chora. — Nie liczcie już na to! Ja już na to za słaba... umarłabym pod nożem doktora... Toć już wolę tak umierać. Co mi już po życiu. Już dla mnie się wszystko skończyło. Lepiej mi umrzeć nawet wpierw, zanim się dowiem, co się tam z moimi biedakami stało!...
A państwo perswadowali. Toż trzeba przecie mieć trochę odwagi! Trochę ufności! Toć gdyby pisała do Genui wprost, a nie przez krewnego, byłaby już dawno miała wiadomość od rodziny. Że nie może lekceważyć zdrowia, że musi poddać się tej operacji, jeśli nie dla
Strona:PL Edmondo de Amicis - Serce.djvu/306
Ta strona została uwierzytelniona.