gracyi[1]. Szybko bowiem teraz idą sprawy na ganku; prędko jedno po drugiem następują pytania: kto da więcej? kto da więcej? często rozlega się przenikliwy odgłos dzwonka. Robota musi być do wieczora ukończona; śpieszy się publiczność, śpieszą się urzędnicy, śpieszą od ganku ku bramie dwa tłumy: ludzi i rzeczy. Pierwszy ma pozór ruchliwego mrowiska, którego pojedyncze postaci mącą się i wzajem uniewyraźniają; drugi, nad głowami i zgiętymi grzbietami tamtego niesiony, wypukla się doskonale każdą ze swych jednostek. Obrazy i obrazki w złoconych ramach, fotel, czerwonym tyftykiem obity, gotowalnia na wielkich lwach drewnianych, świeczniki rogate, wazy wysmukłe, ekrany malowane, półki toczone i rzeźbione, zegary o dwu czarnych, nieruchomych palcach na bladych obliczach, figurki metalowe, pośród których największa, sztywna, ciemna figura Napoleona, nad głowami i zgiętymi grzbietami ludzi niesione, poruszają się, rozmijają, rzucają połyski barw, szkła i metali, suną przez gładki dziedziniec szarzejącem powietrzem, odchodzą, uciekają. Jakby w panice[2] trwogi, lub w szale wędrówki, zmierzają wszystkie ku wozom i bramie, wspinają się na wozy, wyjeżdżają za bramę,i tam, wraz z wozami, na których stoją, piętrzą się, połyskują; rozsypawszy się w strony różne, mącą czas jakiś ciemnymi, ruchomymi, coraz malejącymi punktami jednostajną szarzyznę powietrza i martwą senność pól.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Śmierć domu.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.