Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ascetka 097.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ła jej to jedyne już okienko, otwarte na światło i powietrze — które Bóg stworzył.
Przed wieczorem, na krótko przed chwilą, w której dzwonek, silentium nakazujący, rozledz się miał po klasztorze, stara, zgarbiona, kaszląca matka Gertruda, która przechowywała klucze od strychów i śpichrzów, jeden z nich w dawno znać nieotwieranym zamku obróciła i nawpół otworzywszy małe drzwi, do malutkiego wnętrza wiodące, zadyszana od przebytych wschodów, zgarbiona, niska, ciężka, twarzą zwróciła się do stojącej za nią, wysmukłej, bladej jak opłatek siostry. We dwie zajmowały całą szerokość korytarzyka tak wąskiego, że podobnym był do szczeliny wyrzniętej w chropawych, potężnie grubych murach. Przez chwilę nie mówiła nic. Czoło jej było zakryte płócienną opaską, ale po szerokich, żółtych, zgrzybiałych policzkach zmarszczki tak drgały i biegały, jakby zaraz rozpłakać się miała.
— Niech Pan Jezus dopomaga i sił dodaje... — szepnęła nakoniec.
Pomilczała chwilę, potem równie cicho mówić zaczęła:
— Ciężkiem jest życie nasze. O, Jezu, czy ty ofiary nasze przyjmujesz? Pięćdziesiąt lat już w klasztorze przebyłam... a pamiętam pokój, w którym tatko huśtał mię na swoich kolanach... Od trzydziestu lat nie wiem, co stało się z Jasiem i Ludwisiem, z Manią, Julką i Elżunią, a pamiętam ich, jak wyglądali, co do jednego... Trudno zapomnieć, że człowiek ze świata jest i z gliny ziemskiej... Pięćdzie-