Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/244

Ta strona została skorygowana.

pliment, którym wymowny swat jej podziękował? Czy widziała jak Cydzik, kręcąc się wciąż za nią, pożerał ją błyszczącemi oczyma? Czy czuła pocałunki, które na bladych i mokrych policzkach co moment składały jej drużki? Niktby na pewno powiedzieć nie mógł, tak wysmukła kibić jej była sztywną a rysy nieruchomemi. Raz tylko zaszła w niej mała i przez nikogo zresztą

nie spostrzeżona zmiana. Stryjeczny, z pierwszym drużbantem rozmawiając, z czegoś tak głośno się zaśmiał, że śmiech jego, młodą, silną, dźwięczną gamą, jak dzwoniec potoku nad szmerem rzeki, wzbił się nad gwarem. Salusia drgnęła i czarne brwi, nakształt posępnej chmury, ściągnęły się i zjeżyły nad spuszczonemi jej powiekami. Wkrótce też z opróżnionym koszem ze świetlicy wychodziła, a za nią rozległo się wołanie pierwszej drużki:

— Mirt! mirt! gdzie mirt! Proszę nam dać mirtu! wczas trzeba wianuszek śpleść i bukiecików nawiązać hurbę! hurbę!
Końcowa, niespokojna jakaś i często na młodszą siostrę oczyma rzucająca, wyręczając ją, poprowadziła drużki na przeciwek, zkąd wkrótce dziewczęta zabrały dwa mirtowe drzewka i tryumfalnie niosły je do świetlicy. Salusia stała w sieni, z pustym koszem w ręku, do ściany przyciśnięta i niesione przez drużki Gabrysiowe mirty wzrokiem przeprowadzała; poczem rzuciła kosz i, z sieni na podwórze wybiegłszy, ku zagrodzie Gabrysia pobiegła. Ale nie biegła długo. Gabryś stał za nizkim swoim płotkiem i, policzek na dłoni opierając, patrzał na dom Konstantego, oświetlonemi oknami błyszczący i jak wichrem, szumiący gwarem. Zaledwie spostrzegł w grubym mroku biegnącą