Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

taka w której frenolog mógłby domyśleć się potężnie utworzonego i rozwiniętego mózgu; czoło nad brwiami wypukłe, wysokie, podniesione jeszcze całkowitem prawie wyłysieniem czaszki, znamionowało niepospolite umysłowe zdolności; oczy podłużnie wykrojone, z błękitną źrenicą, musiały być niegdyś piękne i pełnią życia jaśniejące, usta ocienione bujnym posiwiałym wąsem, posiadały zarys wytworny, organizmom rasy pod względem fizycznym poprawnej właściwy. Wszystko to jednak było dziwnie zmiędłe, zmięte, zatarte, spłowiałe. Na czole tem wielkiem zgromadziło się zmarszczek mnóstwo; źrenice pobladłe, znużone z wyrazem tlejącéj jakby zwolna i milcząco boleści na dnie, patrzyły z pod powiek ciężkich, obrzękłych i zarumienionych; końce warg zwisały w dół, pomiędzy żółtą i pomarszczoną skórą policzków. Jakimikolwiek były żywioły fizyczne lub moralne, które podkopywały i podkopały zdrowie, energiją piękność i zdolności człowieka tego — uczyniły one zeń smutną ruinę, obraz bezwładności cielesnéj i nieuleczonego zda się smutku ducha.
Wysoka postać i czarna szata pani Leontyny przesunęły się wśród mrocznego pokoju zwolna bez szelestu, i białe palce jej dotknęły na mgnienie oka chudej, gorączką rozpalonej dłoni siedzącego w fotelu mężczyzny. Zajęła miéjsce przy stole i wychylając pod światło lampy twarz swą smętną trochę i zadumaną, lecz więcej jeszcze obojętną i surową, zniżonym, bardzo przewlekłym głosem zapytała:
— Jakże czujesz się teraz, Kajetanie?
— Jak zwykle, — z zupełną obojętnością odpowiedział mężczyzna.
— Dziś zrana jednak kiedym tu była, mówiłeś mi, że jest ci nieco lepiéj.