Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie chce mi się spać wcale, odparła Lila ze zwykłym sobie odcieniem uporu w głosie.
— Jeżeli położysz się i leżéć będziesz spokojnie, uśniesz niebawem. Człowiek powinien czasem przezwyciężać swe chęci i czynić nie tak jak chce, ale tak jak mu wskazuje rozsądek.
— Rozsądek? nie cierpię rozsądku! Cóż zresztą rozsądek ma do mojego spania?
— To, że bezsenność szkodliwą jest w twoim wieku. Jeżeli będziesz usypiała późno, wzrośniesz na istotę słabowitą, wątłą, niezdrową...
— A cóż to szkodzi? Chciałabym właśnie być wątłą i słabowitą... To daleko ładniéj, aniżeli miéć grubą figurę i twarz czerwoną.
— Ładniéj... nie wiem... zależy to od gustu, ale szkodliwie z pewnością. Człowiek słabowity, zawsze chory, nie może być ani użytecznym, ani szczęśliwym.
Zmieszana nieco stanowczym choć łagodnym tonem guwernantki, lecz więcéj jeszcze obrażona, a najbardziéj zmartwiona, Lila wróciła do łóżka. Po kilku minutach jednak podniosła znowu głowę z nad poduszki.
— Jeżeli bezsenność jest tak szkodliwą, rzekła, pocóż pani sama uczysz się po nocach?
— Ja, odpowiedziała guwernantka, muszę... powinnam.
— Ciekawam bardzo jaka to może być powinność! sarknęło z łóżka dziewczę.
— Powiem ci o tém późniéj, teraz śpij! Lila gniewném poruszeniem zatopiła głowę w poduszki, a spojrzawszy wypadkiem na łóżko nauczycielki, które przypomniało jéj ukochaną pannę Julią, zaniosła się znowu płaczem gwałtownym, choć na ten raz cichym.