Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/107

Ta strona została uwierzytelniona.
101

Młoda dziewczyna przez chwilę nie odpowiadała. Blady profil jéj, ocieniony bogatym zwojem włosów, pochylał się wciąż nad zeszytem, ręka drobna, nieco sucha i ciemna, posuwała się zwolna z piórem po zapisanéj stronicy.
— Biedne stworzenie!
Dwa wyrazy te, nie wymówione wprawdzie, odmalowały się widocznie w wyrazie oczów Mieczysława.
Bieguny kołyszącego się krzesła głośniéj o posadzkę uderzyły; Lila niecierpliwiła się.
— Chciałabym bardzo wiedziéć, czy pani kochała kiedy kogo — powtórzyła.
— Naturalnie, odpowiedziała nauczycielka, głowy nie podnosząc i oczu od zeszytu nie odrywając, kochałam wiele rzeczy i wiele osób na świecie, i teraz kocham także.
— Oho! szepnął Mieczysław.
Lila pochyliła się żywo ku guwernantce.
— Kochasz pani? zawołała — o, jakże to dobrze! Kogo pani kochasz? powiedz mi pani, proszę, proszę, powiédz pod sekretem. Nikomu a nikomu nie powiem, jak mamę kocham!
Mówiła zcicha, z białym paluszkiem tajemniczo do pąsowych ust przyłożonym.
— Błaźnica! zcicha wymówił młody człowiek, coraz więcéj zaciekawiony.
— Pocóż tu tajemnica? spokojnie i nie przerywając roboty swéj odparła guwernantka. Kocham starą swą matkę, brata, który jest niemłodym także i bardzo nieszczęśliwym człowiekiem, rodzinę stryja, który mię wychował...
— Ech! z dźwiękiem srogiego zawodu w głosie zawołała Lila, ja pani nie o to pytałam. Czyż pani nikogo nie kochasz, oprócz matki, brata i stryja?