Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.
103

ny wielkie, wielkie, oświecone a giorno a w nich pełno osób, muzyka, bal ... Ach, bale! bale! Pamiętam ostatni, jaki był w Orchowie, dawno już temu; miałam wtedy lat pięć... może sześć najwięcéj.... Mama była jeszcze młodą i w czarnéj sukni nie chodziła... i wié panna Michalina.... tu zniżyła głos i filuterną tajemniczą minką raptem prawie dodała: W mamie wtedy kochał się jeden pan, nie pamiętam już jak się nazywał, ale na imię było mu Leopold.... Tak kochał się w mamie, że cóś okropnego... wszyscy to widzieli i o tém mówili... ja sama słyszałam...
— Lilo, z pośpiechem i lekkim rumieńcem na twarzy przerwała nauczycielka, o takich rzeczach tyś wcale mówić nie powinna.
— Dlaczego nie powinnam? zaśmiała się Lila, alboż ja taka skryta jestem, jak panna Michalina? Otóż na dowód, że nie jestem skryta, powiem pani, tylko pod sekretem, pod wielkim sekretem, że mnie saméj rok temu ktoś podobał się bardzo, bardzo! Był to kolega Mieczysia... śliczne miał imię... Jarosław!.. Powiedział mi raz że nigdy takich pięknych oczów jak moje nie widział....
— Wszędzie już napisałaś przez sz zamiast przez ż przerwała, patrząc ciągle na zeszyt, guwernantka. Bóg pisze się także przez o kréskowane, a ręce nie przez en a przez ę. Piszesz bardzo nieortograficznie, Lilo.
Dziewczyna lekceważąco ręką skinęła.
— Ciekawam bardzo, zaczęła znowu, dlaczego panna Michalina nie chce nigdy mówić ze mną o pewnych rzeczach?
— O jakich, Lilo?
— O tém naprzykład, jak będę już dorosłą panną, jak mię któś pokocha, jak ja kogóś pokocham i jak wyjdę