Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozmarzona i w stan dziwnego jakby upojenia wprawiona, opuściła pokój matki. Po chwili znalazła się w garderobie. Tu oczekiwała na nią niecierpliwie Brygisia.
— Mam list do panienki, rzekła; Walenty dziś jeździł na pocztę i przywiózł.
Dziéwczę rzuciło się ku służącéj z ciekawością i pośpiechem.
— Od kogo? od kogo? zawołała.
— Od panny Julii zapewne — odparła garderobiana, od kogóż innego mógłby być.... Panna Julia przecież przyrzekła do panienki pisywać.
Lila, z wyrazem zawodu na twarzy, wzięła list z rąk służącéj. Osoba którą przed dwoma tygodniami tak namiętnie kochać zdawała się, któréj odjazd opłakała tak gorzko i rozpacznie, stała się już dla niéj zupełnie obojętną.
Straszna to natura, po któréj, jak wichry po wydmach, przelatują podmuchy wyobraźni, niszcząc dziś, co istniało wczoraj, przeszkadzając wzrostowi wszelkiemu, wysilając się jałowo, szalejąc bezsilnie. Na wydmach usypują groble, budują tamy... ale co czynić z naturą ludzką podobną do wydmy, na igraszkę wichrów wystawionéj? Powiedziała o tem matce Lili biédna, blada guwernantka...
Panna Julia donosiła dawnéj swéj uczenicy, że poznała w N. jakąś panią, która ją z sobą na Wołyń zabiera.
— O! zawołała Lili, jaka ta panna Julia szczęśliwa! jakbym ja chętnie pojechała na Wołyń! To tak daleko!...