Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.

. Dwóch robót razem robić nie można, ale gadać i jeść razem nic nie przeszkadza... Trzeba przecież aby panna Szyłłówna poznała naszych kochanych gości...
— Goście! szepnęła nad wazą pani domu — piękni goście, co po dziesięć lat siedzą.
— Oto, ciągnął pan Fabian, wskazując dwie obok żony jego siedzące kobiéty, — oto kuzynki nasze: pani Eustachia Konaszewiczowa i panna Antonina Łojwiczówna.
Pani Eustachia, osoba lat średnich, tuszy dobréj, z filutkami na skroniach i w pocerowanéj ale jedwabnéj sukni, skinęła głową ku guwernantce z wysoka i poważnie; panna Antonina zaś, szczupła osóbka, dość młoda jeszcze, lecz z chorobliwą cerą, złośliwemi czarnemi oczkami i twarzą owiązaną białą chustką, od fluksyi zapewne, uśmiechnęła się kwaskowato.
— Tu znowu, kończył pan Fabian, widzisz pani zacnego pana Wiktoryna Szczepalskiego, wirtuoza flecistę, niegdyś sąsiada naszego, a dziś gościa...
Wiktoryn Szczepalski, człowiek z siwemi włosami i wąsami, ale czerstwy jeszcze, rumiany, z figurą dobrze zaokrągloną i z głupowatym uśmiechem na tłustych wargach, podniósł się lekko z krzesła i jakby nie wiedząc sam co mu czynić wypadało, mętnym wzrokiem potoczył dokoła.
— A mnie to pan dobrodziéj nie zarekomendujesz? ozwał się z za szerokich pleców pana Pawła głos jakiś dyszkantowy, jowialnością nacechowany.
— A jakże! — zawołał pan Fabian. Pan Karol Solski, były kolega mój szkolny, tak jak i pan Paweł. Rozwesela wieczory nasze sztukami, w dokonywaniu których jest mistrzem.....