Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/138

Ta strona została uwierzytelniona.

Solowy taniec ów trwał dość długo, aż pan Paweł zziajany, z kroplistym potem na czole, usiadł na uprzedniém miejscu i w uprzedniéj postawie. Wypadkiem czy umyślnie spojrzał na siostrę, a w téjże chwili głos jego zniżył się o parę tonów, zabrzmiał dźwiękami smutnémi, onieśmielonemi nagle i umilkł.... Umilkłszy pan Paweł zerwał się z krzesła prędkim krokiem i nie oglądając się w prawo ni w lewo, poszedł w najbardziéj zacieniony kąt pokoju...
— Papo! ozwał się, przystępując do ojca, najstarszy syn domu, drugi Paganini w zarodku, a kiedy będzie nasz kwartet?
— Masz słuszność, Apolku, zagrajmy kwartet! — odparł ojciec i ruszył ku wiolonczeli.
— Czy pani Eustachia będzie łaskawa akompaniować nam na fortepianie? zapytał.
Dama w pocerowanych jedwabiach podniosła się z miną bóstwa, zstępującego na żądanie ludzkie z niebieskich wysokości i tryumfujące spojrzenie rzuciwszy na pannę Antoninę, posunęła ku fortepianowi, przy którym stali już uszykowani jak należy pan Fabian z wiolonczelą, Apolek ze skrzypcami i pan Wiktoryn z fletem.
Pan Fabian grał na wiolonczeli z wprawą i przejęciem się; zatonął cały w muzyce, twarz jego zapłonęła rumieńcami, a oczy rozgorzały blaskiem, nieudanego zachwytu.
Przy piérwszych zaraz taktach kwartetu weszła do salonu i pani Adela. Niosła ze sobą koszyk ze skarpetkami i pończochami, większych i mniéjszych rozmiarów. Usiadła przy lampie, naciągnęła na rękę jednę z przyniesionych pończoch i pogrążyła się w jéj cerowaniu.
Kwartet skończył się. Pan Fabian, otrzeźwiwszy się nieco z muzykalnych wrażeń, pocałował w czoło syna-artystę i zwrócił się ku żonie.