Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/140

Ta strona została uwierzytelniona.

léj na dwóch krzesłach umieszczone, stały płótnem przykryte niecułki z podchodzącém ciastem; złamane krzesło zalegało kąt jeden pokoju, w drugim leżał wysoki stos przygotowanéj do prania bielizny. Ściany tam były szare, szyby w oknach popękane, stoły poobléwane, podłoga brudna...
Michalina, wszedłszy do przeznaczonego jéj pokoju, zapytała służącéj o dokładne wskazówki co do położenia oficyny i drzwi, któremi wchodzi się do pokoju jéj brata. Zaledwie sługa odeszła, wyjęła z tłomoczka swego wielką wełnianą chustkę i miała już zarzucić ją sobie na plecy, gotując się do wyjścia, gdy z izdebki, w któréj sypiało niemowlę-Julcia, wsunęła się na palcach, z zapalonym ogarkiem świecy w ręku, pani Adela.
— Jak to dobrze, że pani jeszcze nie śpi, rzekła gasząc świécę i stawiając lichtarz na stole; chciałam z panią pomówić trochę.
Zbliżyła się do każdego z trzech małych łóżek, poprawiła kołdrę przykrywającą Marynię, odgarnęła włosy z czoła Elżusi, popatrzyła z radością na różową, ładniutką twarzyczkę Ludki i usiadła na krześle przy łóżku guwernantki, która spoglądała na nią z wyrazem oczekiwania w oczach.
— Chciałabym, zaczęła łagodniejszym nieco niż zwykle głosem, przeprosić panią za to, że ją niegrzecznie może trochę przyjęłam; ale jestem ciągle tak ziritowana, zgryziona...
— O pani!.... zaczęła Michalina.
Ale pani Adela mówić jéj nie pozwoliła.
— Niech pani nie robi ceremonij żadnych. Wiem dobrze iż wyglądam jak dziwoląg i podobać się ludziom nie mogę. Nie chciałam jednak umyślnie wyrządzać pani przy-