Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/146

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czego łazisz po nocy panie Hryhory? zapytał.
— To ja przyszłam, Pawle, ozwała się Michalina.
Szyłło porwał się z krzesła.
— Michasia! zawołał głosem wcale innym niż ten którym mówił wprzódy.
Z wielkim pośpiechem przywdział surdut i przysunął do stołu drugi stołek.
— No proszę! mówił, ktoby się to spodziewał że przyjdziesz do mnie, Michasiu! Myślałem że wstydzisz się mnie; nie chciałem nawet mówić z tobą przy ludziach. No siadajże, siadaj!
Ale ona niezaraz usiadła. Ujęła obie ręce brata w drobne swe dłonie i długo patrzyła mu w twarz smutnym, głębokim wzrokiem. On także patrzył na nią aż obojgu łzy w oczach stanęły.
— Cóż tam dzieje się matką? zaczął Szyłło, usiadłszy. Sześć lat nie widziałem już staréj, od téj wigilii Bożego narodzenia, którą — pamiętasz — jedliśmy razem u stryja Augustyna.
— Matka nasza mieszka zawsze u stryjostwa, którzy są dla niéj bardzo dobrzy;.... ale oni sami biédni.
— Wiem, wiem! dzieci gromada. Ha, cóż robić? i ciebie Michasiu sześć lat już nie widziałem, zmieniłaś się, zmężniałaś!....
— Postarzałam, Pawle, ze smutnym uśmiechem przerwała młoda dziewczyna – nic dziwnego. Od owéj, właśnie pory przestałam chodzić na pensyę i choć po prawdzie nie skończyłam jeszcze była edukacyi, poszłam w świat..... Miałam wtedy lat szesnaście, a sześć lat jestem już nauczycielką. Byłam w siedmiu sąsiednich domach.... ten jest ósmy.