Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/160

Ta strona została uwierzytelniona.

inne zaś, w blizkości drzwi stojące, izraelskim gościom swym wskazał.
— Siadajcie, panowie, rzekł; jakiż tam interes?
Żydzi usiedli, a Eli pierwszy głos zabrał.
— Prawdę mówiąc, ja tu nie miał potrzeby przyjeżdżać sam; to nie mój interes, tylko mego szwagra i spólnika, Efroima Lejbowicza.
Mówił to powoli, z uśmiéchem, i nie odwracając głowy, wskazał ręką umieszczonego za plecami jego towarzysza.
Un chciałby u jasnego pana majątek w arendę wziąć.... Czy jasny pan puści jemu Ręczyn w arendę?
— Jakże ja mogę, odparł, mówić z wami o dzierżawie Ręczyna, kiedy kontrakt Josiela skończy się ledwie za rok?.....
Eli głową przytwierdzająco kiwał.
— Nu, rzekł, albo my o tego nie wiemy? A jeżeli Josiel ustąpi nam ten rok?.... Jasnemu panu wszystko jedno byle un do jasnego pana pretensyi żadnéj nie miał.
— Jakto? chcecie wziąć Ręczyn na rok jeden?
— Na rok? powtórzył Eli; kto to arenduje majątki na rok? Jeżeli między jasnym panem i Efroimem stanie zgoda, to un u jasnego pana Ręczyna inaczéj nie weźmie, jak na dziewięć lat.... nu, niech na sześć......
— Na sześć! na dziewięć! zawołał Konrad żywo, powstając z krzesła. Ho, ho! jak to wam łatwo powiedzieć! Trzebaby chyba waryatem być, żeby na tak długi czas majątek w wasze ręce oddawać. Josiel trzy lata dopiéro w Ręczynie gospodaruje, a co on już z tym majątkiem zrobił! Ziemię mi niszczy.... budowli nie naprawia.... łąk nie czyści.... Na dziewięć lat! Jak Boga kocham, to śmieszna nawet propozycya. Na ten jeszcze rok bierzcie sobie Ręczyn