Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/166

Ta strona została uwierzytelniona.

łek na ścianach, flakonów, dzwonków, posążków z gipsu, z porcelany, ze szkła na stołach i stoliczkach. Samych lamp było tam ze sześć, a na każdéj z nich wisiało po parze ażurowych przykryć. Wszystko to razem tworzyło całość bardzo nieładną, bardzo niegustowną, przedstawiającą summę wartości, tak estetycznéj jak materyalnéj, żadną prawie, summę zaś kosztów na zgromadzenie szczegółów i szczególików tych poniesionych ogromną. Przez drzwi nawpół tylko zamknięte od sąsiedniego pokoju słychać było rozmawiające z ożywieniem po francuzku głosy kobiéce, w pobliżu zaś drugich drzwi, niedaléj jak o parę kroków od nich, stał Eli z rękami w tył założonemi, słuchał bardzo uważnie szczebiotania pani domu.
Zaraz po przywitaniu, zapytał ją o zdrowie.
— Ach mój Elku kochany (pani Malwina, po dawnéj znajomości używała w rozmowie z nim zdrobniałéj formy imienia), remarkuj tylko sobie, jakie to może być zdrowie, kiedy się siedzi na wsi, jak na pustyni! Migrenę miéwam codzień prawie.... a co wieczór tak mię dusi poziewanie nerwowe, że nie mogę sobie miejsca znaleźć w całym pałacu... Wczoraj szczególniéj dostałem takiego ataku, że.... remarkuj sobie, o ośméj godzinie położyłam się do łóżka.... Jakie tam może być zdrowie, Elku kochany, na pustyni....
Mówiła to wszystko z wielkim zapałem, przerywając sobie śmiéchem i westchnieniami i gestykulując żywo pulchnemi rączkami, w których trzymała kłębuszek jakiś z cieniutką bawełną i srebne widełki, przeznaczone widać do robienia szlareczki czy koroneczki.
— Przepraszam jasną panią, zaczął Żyd powoli i z przyjemnym na ustach uśmiechem, ale ja muszę pani powiedziéć, że kiedy jasna pani choruje i tego poziéwania