Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/167

Ta strona została uwierzytelniona.

dostaje, to jasna pani sama temu winna... Dlaczego jasna pani nie szanuje się?...
Pani Malwina szeroko od zdziwienia oczy otworzyła.
— Ależ ja szanuję się, mój Elku, szanuję się tak, że już więcéj nie można! Figuruj sobie, że od miesiąca krokiem nie ruszyłam się z pałacu.... chyba karétą... Codzień na noc biorę krople laurowe... piję oranżadę i nic nie jem, prócz piersi od jarząbka i konfitur.
— Nu, rzekł Eli czy to jasna pani tak szanować się powinna? Te krople o których jasna pani mówi i te jarząbki dobre, ale jasnéj pani czego innego potrzeba.... jasnéj pani do Paryża trzeba na mieszkanie wyjechać, to tam zaraz i doktory dobre, i weseléj i poziéwanieby ustało....
— Ach, mój Elku, krzyknęła pani Malwina, podskakując na kanapie i wypuszczając z rąk kłębuszek, co też ty mówisz! co też ty sobie imainujesz! Ja do Paryża na mieszkanie?... Wy o paryzkich bulwarach i wyobrażenia nie macie!... Co wieczór tak tam jasno, że szpilki można zbierać po ulicy. Ale czy to teraz takie czasy, mój Elku, żeby do Paryża na mieszkanie jechać?... Ja Koniowi codzień prawie mówię: jedź do Paryża! słyszane to rzeczy, aby młody człowiek comme il faut. Paryża nie widział? Ale on wybiéra się, wybiéra, a potem.... bęc! cóś na niego spadnie, i znowu jechać nie może.
— Nu, przerwał Eli, a co takiego na jasnego panicza spada.
— A cóż, jeśli nie kłopoty, mój Elku. Czasy ciężkie!.. Konrad ma taką pasyą do tych koni!... ot i teraz stajnię dla nich buduje... czy myślisz że to mało kosztuje? Jak tu przy tém wszystkiém o Paryżu jeszcze myśleć?
— Nu, to niech jasna pani choć do N. wyjedzie.