Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/188

Ta strona została uwierzytelniona.

Szyłło siedział na wózku jak skamieniały.
— Dwa tysiące rubli wziął? zawołał nagle... dziś.... dziś? Człowieku! to być nie może!
— Nu, dlaczego nie może być, kiedy jest. Un za osiemset rublów od Efroima cztery koniów kupił, a ona... nu, matka.. za resztę do N. na mieszkanie pojedzie.... Mojéj żonie Dorotka, ta panna służąca, co to faworytka saméj pani, o tego wszystkiego gadała.
Żyd mówił dość długo o różnych szczegółach, powziętych we dworze przez żonę jego z ust Josielowéj i Dorotki, a Szyłło siedział na wózku wciąż jak skamieniały, z głową na pierś zwieszoną, z rękami opuszczonemi na kolana. Siedział i dumał... Nagle zmarszczył czoło i wykrzywił usta tak, jakby mu się niespodzianie cóś niewymownie niesmacznego na podniebienie dostało.
— A niechże ich siarczyste!... krzyknął.
Nie dokończył. Ręką machnął, z wózka zeskoczył i głosem podniesionym zawołał:
— Panie Chackiel! daj kieliszek gorzałki a tęgiéj, bo jeżeli robaka nie zapiję, dalibóg trupem chyba padnę.
I krokiem ciężkim, jakby mu stopy ołowiem napuszczono, milcząc lecz pięście ściskając, powlókł się za arendarzem do karczmy.
Kamil tymczasem gościł już w pałacu. Róża, która, ujrzawszy najtyczankę kuzyna na dziedzińcu, wnet pochwyciła do ręki książkę, bawiła go wymienianiem tytułów rozlicznych dzieł i czynionemi o nich na los szczęścia uwagami. Ale Kamil przekładał widocznie nad uczoność starszéj siostry, filuterne spojrzenia, żwawe ruchy, wabne uśmieszki i białe ząbki młodszéj. Siedział na kanapie wygodnie rozparty i cichą rozmowę, uśmiechami przeplataną, prowadził