Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/189

Ta strona została uwierzytelniona.

z Florą. Pani Malwina w trzecim pokoju pisała regestrzyki, jeden po drugim. Nagle uchyliła się spuszczona portiera i do składu drobiazgów wbiegła Róża. Łzy miała w oczach i szkarłatne rumieńce na twarzy. Wbiegła i rzuciwszy się na fotel, ręką oczy zakryła. W drugiéj ręce trzymała książkę,
— A to co? zapytała z niezadowoleniem pani Malwina. Czegożeś przyleciała jak waryatka? Ja siedzę tu, żeby wam nie przeszkadzać... żebyście się porozumieli.... żebyś go dla siebie zobligowała, a ty...
Panna rękę od oczu odjęła i na matkę spojrzała wzrokiem błyszczącym łzami i iskrami.
— Dziękuję mamie! zawołała z wybuchem, już ja tego dłużej nie zniosę.... Kamilowi Flora podoba się i ona powiedziała mi onegdaj że go kocha. Niechże się sobie kochają, ja im przeszkadzać nie chcę! Poco te komedye? poco to czytanie?... Dość tego!
Pani Malwina, zdumiona najprzód, wzruszyła potem ramionami i rzekła:
— At, dzieciństwo! kaprysy! figuruj sobie, moja duszo, że jesteś waryatką.
W tym samym czasie Kamil, znalazłszy się sam na sam z Florą, ujął jéj rękę i głęboko spojrzał jéj w błękitne oczy. Dziewczyna spłonęła szkarłatem.
— Nie zapomnisz o mnie, kuzynko, mieszkając w N.
— Jak możesz przypuszczać cóś podobnego, kuzynie?
— Będziemy widywali się daleko rzadziéj.....
— Czy nie przyjedziesz do nas? zapytała szeptem i smutnie.
— Albożbym mógł wyrzec się dobrowolnie widzenia tak prześlicznéj istotki, jaką ty jesteś, Floro?
Słowa jego były lekceważące, choć miały oznaczać