Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/212

Ta strona została uwierzytelniona.

dziéj ekonom precz pójdzie. Już na niego oddawna patrzyć nie mogę.
— Ty bo, duszko, rządzisz się swą osobistą niechęcią dla tego człowieka, ja zaś co innego miałbym na względzie.
— Cóż takiego, naprzykład?
— Ci Żydzi, widzisz, to tacy brudni, nieestetyczni....
— Święty Boże, jemu trzeba aby dzierżawca majątku był estetycznym!
— Nie, duszko, ale zaraz mi dwór zanieczyszczą.... ogród szczególniéj... śmiécia zaraz pełno będzie.
Pani Adela ze wzgardliwym wyrazem twarzy głową kiwała.
— Oj ty poeto! poeto! zawołała. Tu idzie o zachowanie kawałka chleba dla nas i dla dzieci, o wyratowanie się z długów, o wypędzenie precz tego złodzieja ekonoma, co tu już nas od lat tylu okrada, a ty myślisz o ogrodzie i o śmieciu.... Ale prawda, czy to ty dbasz o co? czy ty.....
— No, nie irytuj się znowu tak zaraz. Ja sam chciałbym bardzo kłopoty te z głowy zrzucić....
— To je zrzuć!
— Trzeba będzie pojechać z Makowerem do N. Augustyn Szyłło kontrakt napisze.... Muszę tylko zawarować w kontrakcie, żeby dzieci ich przynajmniéj wstępu do ogrodu nie miały.
— A ekscepcye? zapytała pani Adela. Ręczę że zapomniałbyś o ekscepcyach, gdybym ja ich nie przypomniała. Żyta na chléb beczek piętnaście najmniéj, pszenicy na bułki.... jęczmienia i gryki pomyślę jeszcze ile....
— Napisz, duszko, regestrzyk.
— A prawda, choć raz rozsądnie o gospodarstwie po-