Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/215

Ta strona została uwierzytelniona.

twarzy niezwykle uroczystym, bez kluczów nawet i w czépku prawidłowo na włosy włożonym. Lekcya była skończoną; dzieci rozsypały się po domu, a nauczycielka układała książki i przeglądała zeszyty swoich uczniów.
— Kochana panno Michalino, zaczęła pani domu, bardzo mi przykro, doprawdy, ale muszę powiedzieć pani rzecz nieprzyjemną...
Zawahała się chwilę, odchrząknęła i ze spuszczonemi oczami dokończyła:
— Pomimo najlepszych chęci naszych dla pani... ja i mąż mój... nie możemy dłużéj miéć pani w domu naszym...
Michalina, jak piorunem rażona, podniosła głowę i na kobiétę mówiącą spojrzała zdumioneni oczami.
— Pani! zawołała, za co? dlaczego?
— Ależ za nic, kochana panno Michalino, za nic! nie trzeba się znowu tak zaraz obrażać i irytować. Jesteś pani młodą i nie wiész co to rodzicielskie kłopoty i obowiązki. Zdarza nam się nauczycielka Francuzka... Nie możemy.. dla dobra dzieci naszych nie możemy okazyi takiéj opuszczać.
Gwałtowne rumieńce wytrysnęły na twarz Michaliny, oczy jéj błysnęły obrazą, żalem.
— Pani! rzekła drżącym od wzburzenia głosem. Pokochałam dzieci państwa... i one także przywiązały się do mnie... Są one jeszcze tak małe i tak niewiele umieją, że to co ja umiem na długo wystarczyć im może.... Dlaczegóż więc..
Nie dokończyła. Uderzenia serca wezbranego bolesnemi uczuciami zatamowały jéj mowę. Nie pochyliła jednak tym razem głowy, nie spuściła oczów, owszem, patrzyła w twarz pani Adeli wzrokiem w którym malowała się śmia-