Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/218

Ta strona została uwierzytelniona.

Ostatnim słowom pani Adeli towarzyszyło klapanie przydeptanych trzewików, które zwracały się w stronę gabinetu pana Fabiana.
Guwernantka zmieniła nagle postawę. Ogień dumnego oporu zagasł w jéj oku, ustępując przed wyrazem przestrachu. Wiedziała o tém że Łozowicz był jednym z głównych klientów jéj stryja, pomyślała że strata klienta tego odbić się może bardzo znacząco na niezamożnym bycie obarczonego rodziną prawnika.
— Pani! zawołała, postępując parę kroków za odchodzącą kobiétą, niech pani wstrzyma się... niech pani stryja mego w tę sprawę nie miesza... Odjadę bez żadnéj pretensyi choćby dziś, za godzinę odjadę.
Pani Adela zmieszała się znowu i kilka już tylko słów wymówiwszy, odeszła. Tego samego dnia wysłano konnego posłańca z listem do Ręczyna, a we dwa dni potém Michaliny w Łozowéj nie było. Dzieci płakały po kątach, ze strachem oczekując powrotu ojca, który nie najtyczanką już, jak po pannę Szyłło, ale naprędce wyreparowanym powozem pojechał po pannę de Brunelle.
Panna Zoe przybyła; nad wieczorem zaś, w porze gdy całe domowe towarzystwo, z wyjątkiem nowéj guwernantki i dwojga jéj uczniów, zebrane było w sali jadalnéj przy herbacie, parokonna bryczka zajechała przed ganek.
— Pan Mieczysław przyjechał! wesoło zawołał pan Fabian i wybiegł do sieni.
— Grzesiu! nowy surdut! zcicha i z pośpiechem zadysponowała pani domu. Jerzy niech conajprędzéj po mąkę na wafle przychodzi! Masielniczkę kryształową wyjm z szafy!
Panna Antonina figlarnie mrugała oczami.