Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/219

Ta strona została uwierzytelniona.

— To dopiéro oszuka się, jak jéj tu już nie znajdzie! szepnęła do ucha pani domu.
Mieczysław wszedł, a gdy witał wszystkich z kolei, wzrokiem szukał pomiędzy zgromadzonemi osobami twarzy, któréj nie ujrzawszy, zajął przy stole wskazane sobie przez gospodarza miejsce i często spoglądał na drzwi gineceum, w perspektywie dwóch bawialnych salonów widzialne. Po upływie dobrego kwadransa drzwi te otworzyły się i przez salony z powagą i wyniosłością, z szelestem jedwabnéj sukni, z głową podniesioną i lasem długich, czarnych loków obwieszoną, kroczyła panna de Brunelle.
Za nią postępowała Ludka, łkając i łzy ręką ociérając, i Józik, który za plecami nowéj nauczycielki swéj wystawiał język, pięść składał w kształt figi, nogą próbował następować na olbrzymi ogon jéj sukni, słowem czynił wszystko co mógł, aby usprawiedliwić nadawaną sobie nazwę wisusa.
Pani Adela z pośpiechem nalała dla panny Brunelle szklankę herbaty, bacząc pilnie aby była dość słodka i dość mocna, pan Fabian pełnym galanteryi ruchem przysunął krzesło jéj do stołu, pani Eustachia poprawiła pocérowane swe jedwabie, panna Antonina posunęła ku miejscu, które zająć miała Francuzka, koszyk z bułkami i kryształową masielniczkę; rezydenci zaś mężczyźni oniemieli i wytrzeszczyli oczy.
Mieczysław przerwał rozmowę swą z panem Fabianem w połowie wyrazu i ze zdumieniem wpatrzył się w znajomą sobie trochę francuzką guwernantkę.
— Czy państwo wzięliście do domu swego drugą jeszcze nauczycielkę? zapytał półgłosem młody Orchowski.
— Nie, nie! odparł gospodarz, gładząc łysinę. Panna