Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/220

Ta strona została uwierzytelniona.

Szyłło odjechała do N. Moja żona, widzi pan, moja żona i ja sądziliśmy, że dzieci nasze więcéj korzystać będą przy nauczycielce Francuzce...
Szkarłatny rumieniec oblał czoło Mieczysława; wzrok jego, swobodny zwykle, prawie wesoły, stał się na chwilę tak surowym, jakby z ust jego, które drgnęły lekko, wymknąć się miał wykrzyk oburzenia i wyrzutu. Powściągnął się jednak szybko, przez uczucie towarzyskiéj przyzwoitości, ale rozmowa pomiędzy nim a gospodarzem domu nawiązać się już nie mogła. Młody gość roztargniony był a odpowiadając na zadawane sobie pytania, o czém inném widocznie myślał. W połowie już wieczoru pożegnał gospodarstwo domu.
— Może państwo zechcecie dać mi zlecenia jakie do N.? zapytał z obojętną grzecznością. Jadę tam jutro..
Zleceń żadnych nie było, pan Fabian bowiem wybiérał się sam do głównego miasta okolicy, dla załatwienia kontraktowéj sprawy z przyszłym dzierżawcą swego majątku. Panna Antonina znacząco na panią Adelę spojrzała.
— A co? szepnęła, leci za nią! Co to z tego będzie? Święty Boże! święty, mocny!