Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/222

Ta strona została uwierzytelniona.

wozy i dorożki pod wysokie i zdala widzialne ściany piérwszorzędnego dworca kolei żelaznéj.
Augustyn Szyłło był człowiekiem pięćdziesiątletnim, średniego wzrostu, z głową okrytą nawpół posiwiałemi już włosami. Twarz jego o rysach ściągłych, zarostu wszelkiego pozbawioną, przyoblekała cera żółtawa i zwiędła, taka jaką odznaczają się zazwyczaj oblicza ludzi, którzy znaczną część lat swoich spędzili w zamknięciu, śród ścian wilgotnych i mrocznych. Z żółtą tą, niezdrową cerą twarzy zgadzał się spłowiały błękit oczów, w których, obok przyrodzonéj łagodności, migotały wciąż niespokojnemi światełkami troska, niepokój, — zgadzało się i czoło niewysokie, pospolicie zarysowane, a rojem fałd i zmarszczek pokryte. Idąc, pan Augustyn trzymał się pochyło, a prawe ramię jego podnosiło się wyżéj nieco od lewego. Lekkie to skrzywienie fizyczne odznacza zawsze ludzi, którzy długo siadywali za stołem i prawą ręką, uzbrojoną w pióro, wodzili po papierze przez lat dziesiątki. W domu przebywając, a najczęściéj nawet i na miasto wychodząc, Augustyn Szyłło miéwał na sobie ubranie z taniego bardzo materyału sporządzone i wytarte nieco, obuwie proste, grube, czapkę sukienną z daszkiem: był to strój jego najzwyklejszy, do powszednich okoliczności życia zastosowany. Niekiedy jednak widywano go ubranego w czarny tużurek, z połyskującém obuwiem na nogach, z wysokim, błyszczącym kapeluszem na głowie, w rękawiczkach nowych i jeśli dzień był chłodny, w paltocie bardzo porządnie wyglądającym. Był to strój przywdziéwany przez Szyłłę w uroczystych wypadkach jego życia, wtedy gdy udawał się do któréj z miejscowych jurysdykcyj sądowych, lub do którego z przybyłych ze wsi możniejszych swych klientów.