Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/233

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak dawno nie widziałam was wszystkich! rzekła w zamyśleniu. Ale źle mi cóś wyglądasz, Ignasiu. Pobladłeś, zmizerniałeś i oczy masz jakoś nabrzękłe. Czy jesteś chory?
— Ej nie, odparł chłopak, siaduję tylko w biurze od dziewiątéj z rana do czwartéj po południu, a potém jeszcze biorę papiéry do domu. Ot i dziś całą noc do piątéj pisałem... Ale dobrze żem sobie biuro przypomniał. Byłbym się spóźnił. Do zobaczenia, Michasiu!
Uścisnęli sobie znowu ręce i młody kancelista szérokiemi krokami podążył tam, gdzie wznosiły się mury, zawierające w sobie główną jurysdykcyą miasta.
W nizkim, drewnianym domu, wsuniętym w głąb błotnistego dziedzińca, w piérwszym od wejścia pokoju, mającym pozór małéj i bardzo skromnie urządzonéj jadalni, siedziała przy fortepianie 14-letnia dziewczyna i wygrywała gammy. Fortepian stary był, z politurą nawpół już znikłą i z klawiaturą zawierającą tylko sześć oktaw. Grająca gammy dziewczynka jasnowłosa, z bladawą, ładną twarzyczką, miała na sobie perkalową, krótką sukienkę, starannie wykrochmaloną, a kokardy ze staréj lecz barwistéj wstążki u szyi i przy włosach. Drugi pokój obszerniejszy był nieco od piérwszego i wykwintniéj przybrany. Znajdowała się tam kanapa ze stołem przykrytym siatkową serwetą i fotelami. Pod stołem leżał dywanik spłowiały, lecz spory; parę lusterek wisiało pomiędzy oknami, przystrojonemi w muślinowe firanki.
Wkoło stołu rozmawiało pięć kobiét. Jedna z nich, mała, szczupła kobiétka, z chorobliwą cerą twarzy i zapadłemi pod ciemną powieką błękitnemi oczami, siedziała na kanapie, trzymając w białych, chudych rękach stalowe szy-