Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/236

Ta strona została uwierzytelniona.

miała serce i system nerwowy rozstrojony nieco, bo do zapadłych oczów jéj napłynęły łzy, a ręce jéj drżały lekko, gdy wydobyła je z uścisku drobnych, gorących dłoni Michaliny. Przybyła witała się z cztérema kobiétami. Znała je wszystkie. Jakkolwiek od trzech już lat w domu stryjostwa nie była, w składzie codziennego towarzystwa i w przyzwyczajeniach żony jéj stryja zmiany żadnéj nie znalazła. Przedstawiła pani Augustynowéj Walka, który wnet wymknął się z pokoju. Cztéry kumoszki, rozciekawione zjawieniem się nowéj twarzy, zapomniały o wotywie i posiadały znowu na fotelach.
— Gdzie Zuzia i Paulinka? zapytała Michalina.
— Zuzia od godziny już na mieście. Lekcye muzyki daje po domach. Paulinka jeszcze śpi.
— A Klemens?
Jakby na wezwanie, z przeciwnéj strony domu wyszedł najstarszy syn Szyłłów, bardzo do Ignasia podobny, zręczniejszy tylko, mniéj blady i mizerny, z wąsikiem pretensyonalnie zaostrzonym, w ubraniu zdradzającém niepomierną do elegancyi skłonność.
Powitał on siostrę daleko mniéj czule i serdecznie od innych członków rodziny, po chwili zaś, z rękami włożonemi w kieszenie ładnego paltota, wyszedł na ganek i widać było przez okno, jak przechodził przez dziedziniec z Walkiem, udając się z nim na miasto. Pani Augustynowa wołała na sługę o samowar.
— Zziębłaś, moje dziecko, i przemokłaś, mówiła do Michaliny.
— Pójdę do matki, szepnęła dziewczyna, całując raz jeszcze rękę stryjenki.