Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/274

Ta strona została uwierzytelniona.

spłowiałych poszewek starych piernatów, ubezwładniona chorobą ciężką i długą. Nakoniec do miasteczka przybył krawiec drugi, osiadł przy głównym placu i wywiesił nade drzwiami mieszkania swego szyld, na którym wymalowana była bombiasta suknia krwawego koloru i wielkiemi literami stały wypisane słowa: Krawiec damski i męzki z N.
Nowy przybysz był także Izraelitą, ale młodym, rzeźkim, obrotnym i przebiegłym. Uczył się krawiectwa w N. i to mu odrazu zjednało reputacyą głośną; przybrał sobie dwóch pomocników i zagarnął całą robotę z miasteczka i okolicy. Wtedy rzadko już tylko widzieć można było Judela szyjącego. Siadywał on zawsze nad deską stół przedstawiającą, ale zamiast dawnych kawałków materyi, miéwał przed sobą tylko motki nici białych i czarnych, nożyce i igielnik stalowy. Przyrządy te leżały nieporuszone dniami, tygodniami; Judel siedział bezczynnie, z łokciami opartemi o deskę i z pergaminowém czołem ukrytém w dłoniach. Przepędzał tak godziny całe, milcząc, myśląc, niekiedy usypiając pod ciepłą pieszczotą słonecznego promienia, który ukradkiem jakby wnikając przez szyby mętne, złotą nicią połyskiwał na zrudziałéj jarmułce Żyda, przebywającego bezrobocie. We wnętrzu chaty nie błyskało już teraz nigdy żadne światełko, zrana nie płonął tam ogień na kominie, a wieczorem nie zapalała się łojówka. Od kilku miesięcy najmniéjszy dymek nie ukazał się nad dachem chaty, wklęsłym i dziurawym. Nie gotowano już tam strawy. Najstarsza córka Judela, Sara, wychodziła od czasu do czasu i powracała z bochenkiem chleba czarnego i kilku cébulami, które starczyć miały rodzinie całéj na tydzień i dłużéj, bo przez czas tak długi nikt już więcéj nie opuszczał chaty i nikt nic nie kupował.