Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/285

Ta strona została uwierzytelniona.

wabne i zarazem dumne, wyzywające a pełne przyrzeczeń.
W téjże chwili dotknęła ręką szyi wierzchowca. Piękne zwierzę zrozumiało jéj wolę, parsknęło z radością i puściło się naprzód wielkim kłusem zrazu, szalonym potém galopem.... W ręku jeźdźca cugle drgnęły i opadły na kark konia, który puścił się za tamtym w raźnych poskokach.
Pędzili tak oboje, o wiele wyprzedzając orszak cały, jedno obok drugiego, a zanim zniknęli za ostatniemi domostwami miasteczka, widać jeszcze było jak w powiewie wiatru przezroczysta jéj zasłona rozwinęła się, niby skrzydło wielkiego motyla, i błękitną mgłą otoczyła schyloną ku niéj głowę jego....
Zniknęli... po świetném zjawisku został tylko na miasteczkowym placu szlak gruntu zoranego kopatami końskiemi i wielka chmura kurzawy, która unosiła się w powietrzu różowa od przenikających ją promieni zachodzącego słońca.
— A czy panienka wié, zaczęła Żydówka, kto to taki ta panna, co z naszym panem na przedzie jechała? To panna Ręczycówna... Ona do Ręczyna niedawno przyjechała, bo stary pan Ręczyc, to jéj wuj.... Ona rodziców nie ma i posagu nie ma; to ludzie gadają, że ona chce bardzo wyjść za naszego pana, i że naszego pana tam bardzo ciągną, i że un już w niéj okropnie rozkochany... A może to un, dodała po chwili namysłu, oświadczył się jéj teraz, bo tak na nią patrzył... aj! aj! jak un na nią patrzył, jak do niéj gadał ciągle....
Białowolska dziewczyna, nieruchoma dotąd jak kamień i jak marmur biała poruszyła się teraz, niby dotknięta sprężyną jakąś niewidzialną.
— Do zobaczenia, pani Chajo! rzekła tak szybko,