Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

i siniały wzgórza jodłą porosłe, z dwóch stron wieńczące wązkie, głębokie koryto Niemna. Bliżéj, pomiędzy dwiema wioskami, w małych dolinkach rozrzuconemi, wiła się, szumiała rzeczka, wązka, lecz bystra i głęboka, a przy jednym z jej zakrętów wnosiły się resztki istniejącego tam niegdyś młyna.
Wszystko zresztą co zaliczało się nie do dzieł przyrody, ale ludzi, było tu niegdyś; dziś nie istniało wcale, albo co najwięcej istniało w stanie upadku przemienienia się w gruzy. — Dom mieszkalny, głąb dziedzińca zajmujący, w wieniec gęstej zieloności ujęty, zdala już ukazywał liczne rany i szramy, okrywające poważne jego oblicze. Poważną téż w istocie była ta budowa, stawiana znać z myślą nie o popisie i lada jakiém błyszczeniu, lecz o wygodzie i prawdziwym dostatku. Był to wzór wiejskich litewskich domów. Na wysokiém podmurowaniu, z mocniejszego nad mur drzewa wzniesiony, z wysokim gontowym dachem, licznemi oknami i długiemi gankami, o kilka wschodów nad poziom podniesionemi a szeregiem grubych słupów podtrzymywanemi, z dwiema salkami o weneckich oknach i napowietrznych balkonikach u szczytu — powierzchownością swą zdradzał wnętrzne obszerne, jasne, najwybredniejsze żądania i życia rodzinnego i szerokiej gościnności zadowolić mogące.
Teraz jednak piękny niegdyś dom ten wyglądał jak skielet odarty z ciała, lub żebrak, z którego opadają szmaty dostatnich niegdyś sukien. Z podmurowania wypadłe kamienie i cegły uściełały ziemię białemi płatami i okruchami wapna. W nadpróchniałych ramach okien tkwiły szyby przepalone od słońca, mętne od pyłu, popękane w wielu miejscach, w innych nieobecne już wcale i szmatą żółtej bibuły lub zadrukowanej gazety zastąpione.