Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/290

Ta strona została uwierzytelniona.

wedle uprzednich marzeń jego, snuć się miała płodna w następstwa różne działalność jego, śród których przyrzekał sobie niegdyś tyle rzeczy różnych ulepszyć, zbudować... Cóż się więc stanie z tym planem przyszłości jego, tajemniczym dla wszystkich, a może jeszcze i dla niego samego, ale zawiérającym w sobie mnóstwo narysowanych zlekka zamiarów, wiele postanowień w chwilach zapału lub wzruszenia powziętych?.. Wykonanie planu tego odłożonem zostanie na późniéj, zamiary i postanowienia spać będą cicho w głowie jego, w czasie gdy owiewać ją pocznie obce powietrze... Późniéj więc, późniéj!.. A teraz jechać musiał, bo dał słowo, bo tylko za cenę spełnienia obietnicy téj otrzymywać mógł łaskawe spojrzenia od oczu ognistych, które, świetne jak dwa słońca, umiały jednak chmurzyć się i gasnąć; otrzymywać mógł uśmiechy zgody i pocałunki miłości od ust prześlicznych, które teraz już, w tych piérwszych miesiącach poślubnych, bywały nieraz dumne, rozgniéwane...
Pojechał... Powiadali ludzie, że w przeddzień wyjazdu pomiędzy młodą porą stoczył się spór żwawy, po którym pani miała w oczach łzy i błyskawice tłumionego gniewu, a pan dosiadł konia, z twarzą bladą i chmurną. Wzdłuż i wszerz przejechał grunta orchowskie; widziano go jak zatrzymywał się na punktach najwyższych, odkrywał głowę i wodził dokoła wzrokiem smętnym, jakby żegnał z boleścią rzeczy drogie i święte.
Gdy wrócił z przejażdżki, głos jego brzmiał po domu gniewny jak nigdy, a przez noc całą widziano okno jego pokoju na oścież otwarte, a w niém człowieka siedzącego nieruchomo, z czołem na dłoń opuszczoném.
Pojechał jednak, a gdy po upływie dwóch prawie lat powrócił w białym dworku stojącym pomiędzy sosnowem