Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.

Ręczyc wyprawiał kawalerską zabawę, tak jak on to umié, z końmi, winem i polowaniem. Lataliśmy po polach i lasach jak szaleni i... piliśmy trochę zawiele. Wczoraj wróciłem do Rydlówki i wieczorem mógłbym tu być; ale musiałem dziś z rana gospodarstwo swoje obejrzeć. Trzy dni nieobecności, to nie żarty! Szczęście że wyjeżdżając zaleciłem najsrożéj, aby próby bezemnie nie młucono.
Wypowiedział to wszystko jednym tchem, ze swobodą, przyćmioną tylko na chwilę lekkim rumieńcem zawstydzenia, który zabarwił ogorzałe policzki jego i białe czoło, w chwili gdy mówił o hulance.
Pan Kajetan patrzył na syna z widoczną przyjemnością; zdawać się mogło, że oczy jego, zmęczone i smutne obejmując długiem spojrzeniem twarz tę młodzieńczą, używały z rozkoszą chwili spoczynku, że rozlane na twarzy tej życie bujne i młode, przechodziło w źrenice jego, rozświecając zadumane, posępne ich głębie.
— Ja cię tam za zabawę łajać nie będę, ozwał się ojciec, podczas gdy syn układał sztory przy oknach tak, aby przez nie więcej słońca do pokoju wejść mogło; wolałbym tylko abyś bawił się gdzieindziej, nie w domu Ręczyców.
Mieczysław zwrócił się ku ojcu.
— Czy nie obawiasz się czasem, kochany ojcze, aby serce moje nie uwięzło przy któréj z panien Ręczycówien?.... O, bądź zupełnie o to spokojnym! Takie dwudziestokilkoletnie gołąbki niewinności, nie mogą mi się podobać. Konio dobry chłopiec, ale pustak i ograniczony... człowiekiem nie będzie, choćby sto lat żył.. Ciocia zaś dobrodziejka a raczej babunia, która każe nam dla skrócenia tytułować się ciocią no... znasz ją ojcze.
— Znam panią Malwinę, odpowiedział zwolna pan