Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/46

Ta strona została uwierzytelniona.

biorący życie spoglądają zwykle na sprawy podobne, wtedy zwłaszcza, gdy udział w nich przyjmuje kobiéta powabna a szacunku ich w zupełności nie posiadająca. Przy końcu jednak czytania przyszła mu znać do głowy myśl niepokojąca, niemiła. Położył kartkę na stole i wahając się jeszcze pomiędzy żartem a niezadowoleniem, rzekł po chwili:
— Po prawdzie, nie bardzo ja się dziwię, Kamilowi... ta panna Julia.... Ale mniéjsza o to.... źle zawsze, bardzo źle zrobił, wtajemniczając Lilę w rzecz podobną.... Czy wié mama, że ja od jakiegoś czasu uważniéj zacząłem patrzyć na Lilę i doprawdy obawiam się bardzo, aby nie wyrosła na taką płochą, rozromansowaną dzierlatkę, jakich....
Mieczysławie, przerwała mu pani Leontyna, pamiętaj o tem, że rozmawiasz z matką, i staranniéj wybieraj swe wyrażenia! Nie mam w sobie bynajmniéj dumy, ani zarozumiałości; świat i lata nauczyły mię pokory. Sądzę jednak iż zdolną jestem wychować córkę swoją religijnie i moralnie. Samo już to klasztorne życie, jakie tu wiodę, musi być dla Lili przykładem i nauką. Czarne wełniane suknie okrywają nas obie. Ani ja, ani Lila nie położyłyśmy się do snu ani razu, bez ukorzenia się przed Bogiem, bez wielokrotnego powtarzania w modlitwach i rozmyślaniach imienia wiary, cnoty, cierpliwości...
Mieczysław słuchał ze spuszczonemi oczami. Na twarz jego spadł wyraz przykrego przymusu.
— A jednak, rzekł, spostrzegłem w Lili wady bardzo niebezpieczne. Jest ona nazbyt gwałtowną, niecierpliwą, niezastanawiającą się nad niczem i przerażająco, jak na swój wiek, ciekawą rzeczy... rzeczy... które głowę zawrócić jéj mogą.
— A więc sucho i wyniośle powiedziała pani Leonty-