Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/51

Ta strona została uwierzytelniona.

jéj tkwiące zrazu w krucyfiksie, spoczęły aż u szczytu wysokiéj ściany, zapłonęły iskrą i omgliły się wilgocią; ręce splotła i przycisnęła do stóp krzyża; westchnienia i ciche jęki podnosiły pierś jéj, wzdymającą się coraz wyżéj.
Monotonia słów modlitwy, połączona z ciszą panującą w pokoju, sprowadziły reakcyą w nerwowym systemie spłakanego i zmęczonego dziewczęcia. Lila osunęła się na posadzkę i z głową opuszczoną na nizki taburet usnęła tak twardo, że nie słyszała jak powóz unoszący jéj towarzyszkę raczéj niż nauczycielkę odjechał z przed ganku.
Modły pani Leontyny trwałyby długo jeszcze, do późnego wieczora może, ale przed samym zachodem słońca zastukano do drzwi i głos służącego oznajmił podany obiad i zarazem przybycie pani Malwiny Ręczycowéj z córkami.