Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/56

Ta strona została uwierzytelniona.

gi i umowy; sporządzały sprzedaże, kupna, kontrakty; panowie spotykali się, witali, sprawy swe załatwiali, w bilard grywali, a nie rzadko popijali miód lub szampana, gwarząc hucznie o stosunkach swych, zabawach, rozmaitych wypadkach ogólnych i szczególnych; faktorzy kręcili się koło panów, jak pszczoły koło kwiecia, stręcząc i pośrednicząc, a śród całego tego, nigdy prawie nie ustającego gwaru i zawichrzenia, Żydziak-podrostek bosy, rozczochrany, chudy, jak siedział tak siedział przed wrotami to jednéj karczmy, to drugiéj, rozdziawiając gębę i oczy wytrzeszczając, co fizyognomii jego nadawało podobieństwo do wrony, lub przynajmniéj istoty ludzkiéj biédą i ciemnotą zidyotyzowanéj.
Nikomu zapewne na myśl wtedy nie przychodziło, że owe karczmy, przez rozwarte na oścież wrota i okna ziejące wrzawą głosów ludzkich, były zakładem wychowawczym, w którym Żydziak ów otrzymywał piérwsze wiadomości o świecie otaczającym go i mającym być polem przyszłéj jego życiowej działalności.
A jednak tak było. Powtarzające się wciąż koło niego widoki i dźwięki wpadały w wytrzeszczone oczy jego i w brudne uszy, aż utorowały sobie drogę do umysłu. Rozdziawiona gęba stawała się coraz mniéj rozdziawioną, wytrzeszczone oczy coraz mniéj szklanemi, uszy nawet jakby w żądzy lepszego słyszenia, wydostały się z mszystych włosów w których dotąd tonęły niepostrzeżenie.
W każde południe szedł on zwykle na obiad, a każdego wieczoru na noc do domu ojca swego, krawca Judela, gdzie edukacya jego dopełniała się jeszcze innemi pierwiastkami. Bądź co bądź, przyszedł dzień, w którym gęba jego zamknęła się już całkowicie, a oczy strzeliły pojętnością bystrą i ciekawą; zamiast stać lub siedzieć przed wrotami karczmy,