Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co on umie? jak echo powtórzył Eli. Nu, dwa lata już uczy się szpektora w Orchowie.
— A czego szpektor jego nauczył?
Eli podniósł się z kanapy jak sprężyną ruszony, i stał chwilę przy stole, zamyślony głęboko.
Nagle, jakby mu myśl jakaś przyszła do głowy, wziął czapkę i zwrócił się ku drzwiom. Od progu zapytał:
— A kto przy robotniku stoi?
— Mój syn Jankiel, odparł Efroim.
— A czy on dopilnuje akuratnie?
— Czemu on nie ma dopilnować? ja jego do szkoły nie posyłał, to on pilnuje tego z czego chléb.
Nie zważając na ostatni szyderski pocisk spólnika, Eli opuścił izbę powoli, w zamyśleniu przeszedł folwarczny dziedziniec i postępując śladami drogi, szérokiéj niegdyś i żwirowanéj, dziś trawą zarosłéj zwrócił się ku oficynie, w któréj mieszkał Kamil Orchowski.
Kamil leżał jeszcze w fotelu głębokim i doczytywał właśnie pierwszego rozdziału książki, która go mocno zainteresowała, gdy miłą tę ucztę umysłową przerwało mu wejście lokaja Walka.
— Makower przyszedł i prosi, czy nie mógłby widziéć się z panem.
Kamil wzrok od książki oderwał i usta wykrzywił w sposób wyrażający uczuty niesmak.
— A czego on tam chce? nie pytałeś? rzekł, marszcząc czoło.
— Pytałem, ale powiedział że ma taki interes, o którym chciałby z samym panem pomówić.
Zdawało się zrazu że młody pan w fotelu leżący ręką niedbale skinie i powie; „niech przyjdzie późniéj.” Ale