Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/80

Ta strona została uwierzytelniona.

na tak biegle rachować, jak sam rachujesz, a on z twoich dziesięciu rubli zrobi z pewnością dwadzieścia.
Tego naukę un już ma, prostując się nieco, odparł Eli. Un tak dobrze liczy, że kiedy ja jemu wczoraj powiedział: Abramek, a czy ty przeliczysz wiele ja jaśnie panom Orchowskim piéniądzów na arendę dał, a wiele oni mnie winni? to un pomyślał, palcami poruszał i powiedział akurat tyle ile trzeba.
Mówiąc to, Eli miał wyraz twarzy zupełnie spokojny, zwyczajny, lekkim tylko uśmiechem zadowolenia rozjaśniony. Najbieglejszy badacz nie odkryłby w fizyognomii jego ani cienia ukrytéj, złośliwéj myśli. Sama jednak treść słów jego nie mogła być przyjemną dla Kamila. Powiódł téż dłonią po czole, z gestem pewne znudzenie objawiającym.
— Widzisz więc panie Eli, że syn twój dość jest mądry na swój wiek, a ty sam edukacyą jego przyszłą najlepiéj pokierować potrafisz.
Chwila milczenia zapanowała pomiędzy dwoma ludźmi. Kamil patrzył na książkę, którą w ręku trzymał, jakby przez to okazać chciał Żydowi, że pilno mu do niéj wrócić. Eli namyślał się, patrząc w ziemię.
— To ja niczego nie dowiem się od wielmożnego pana? wymówił, podnosząc zwolna głowę.
Na twarzy Kamila skwaszenie i znudzenie zastąpiło całkowicie uprzednią żartobliwość.
— A czegóż dowiedzieć się odemnie możesz, panie Makower? Już téż spodziewam się, że ludzie tak dojrzali i doświadczeni jak ty nie potrzebują guwernerów, którzyby rządzili domowemi ich sprawami. Jeżeli zresztą chcecie wchodzić, czy tam dzieci swoje wprowadzać na drogę wyższego ukształcenia, co zresztą bardzo się wam pochwala, to już