Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

— A co? spytała Żydówka, patrząc na męża ciekawemi oczami.
— Nu co? obojętnie odpowiedział jéj pytaniem mąż, zdejmując czapkę i zbliżając się do spólnika.
— Co un powiedział?
— Nic nie powiedział.
Efroim podniósł głowę. Czarne oczy jego żywiéj błysnęły.
Chaja niespokojną była i ciekawą. Stanęła tuż za mężem, który zatrzymał się przy stole.
— Co teraz będzie z Abramkiem? zapytał Efroim, trzymając w ręku pióro, aż po skrzydło uczernione atramentem.
— A co ma być? odrzekł Eli. Za tydzień odwiozę go do N. i oddam do szkoły.
Uśmiech błogiego rozradowania rozlał się po twarzy Chai.
— Ty jego do szkoły oddasz? raz jeszcze zapytał Efroim.
— Oddam, rzekł, siadając, Eli, tak już musi być. Już ja tak postanowił.
— Gut, gut, Eli, nagle zawołała Chaja. Mnie serce boli, że Abramek pojedzie, ale ja chcę żeby un jechał, bo za to jak un wyrośnie, będzie wielki puryc.
W téj saméj chwili na drodze okalającéj dziedziniec folwarczny głucho zaturkotały koła i dało się słyszeć rozgłośne dwa razy powtórzone klaśnięcie z bata. Dwaj Żydzi twarze ku oknu zwrócili. Tuż za dworem toczył się kocz otwarty, sześciu pięknemi końmi ciągniony. Zaprzęgiem tym powoził młody mężczyzna w krótkim spencerku w kraty i w czapeczce oryginalnego kształtu, z fantazyą na bok wło-