Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/88

Ta strona została uwierzytelniona.

ramiona pulchne, przeglądające z za niewinnie przykrojonych muślinów, czyniły powierzchowność ich dość ponętną. Obie obchodziły się z siedzącym pomiędzy niemi kuzynkiem z pokrewieńską poufałością i uprzejmością szczególną. Ta tylko w obejściu się ich zachodziła różnica, że Róża siedziała poważnie, spoglądała z zamyśleniem, przemawiała powoli i z głębokim jakby namysłem; Flora zaś trzpiotała się, białemi ząbkami co chwila w głośnym śmiechu błyskała, wachlarzem uderzała kuzyna po ramieniu i z pod sukni po dziecinnemu niedotykającéj ziemi zalotnie wysuwała nóżkę niezbyt zgrabną, ale wytwornie obutą. Trudno było na pierwszy rzut oka odgadnąć, czy różnica ta w znajdowaniu się dwóch panien pochodziła z rzeczywiście różnych ich temperamentów, czy też była skutkiem obmyślonéj z góry taktyki. Kamil przechylał się widocznie ku stronie żwawszéj i weselszéj. Patrzył w twarz Flory oczami rozpromienionemi, żywą znać uczuwaną przyjemnością.
— Czy kuzyn ma u siebie książkę pod tytułem Dieu et la nature? przemówiła Róża. Ja zaczęłam teraz ją czytać..
— Zbyt poważna to rzecz dla pięknéj kobiecéj główki, zaśmiał się Kamil.
— O nie! ja tak lubię czytać!.. odparła Róża.
Kamil patrzył na rączkę Flory, uwijającą się z wachlarzem około jego ramienia.
— Zkąd masz ten pierścionek kuzynko?
— Który?
— Ten z turkusem.
— Proszę zgadnąć.
— Zkądże mogę wiedzieć?
— Od narzeczonego.
— Którego nie masz?